środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 6.

 

Profesor Choi opuścił klasę, oczywiście z wiecznym uśmiechem na ustach twierdząc, że da nam chwilę czasu, byśmy mogli się poznać. Po tym w pomieszczaniu zapanowała cisza.. Czy naprawdę mój wychowawca sądził, że stanie się inaczej? Ja wolałam się nie odzywać, i tak mając już w pamięci, że wszyscy uważają mnie za dziwoląga. Nie chciałam pogorszyć swojej sytuacji. Bo i po co robić sobie jeszcze więcej nieprzyjaciół? Miałam nadzieję, że chociaż Minseok miał do mnie raczej obojętny stosunek. Albo chociaż miał. Do tego momentu.
Chłopak też raczej nie chciał przerywać ciszy. Stał spokojnie z rękoma założonymi za siebie. Czułam na sobie jego spojrzenie. Nie miałam odwagi podnieść wzroku, więc zaczęłam ponownie kreślić wzorki na kartce. Nagle na całe moje biurko padł cień, a długopis został wyrwany z mojej ręki. Spojarzałam w górę i szybko odsunęłam się na drugi koniec biurka.
- Tutaj, powinnaś dorysować przeciągłą kreskę. Widzisz? Od razu lepiej wygląda. - Chłopak zaczął poprawiać mój wyjątkowo nieudany rysunek. Uniosłam brew do góry, zdziwiona jego zachowaniem. Gdy zobaczyłam, że mój przyszły korepetytor patrzy na mnie wyczekująco, kiwnęłam lekko głową.
- Tak... Dziękuję.
Minseok wyprostował się, po czym odłożył długopis na kartkę. Ponownie założył ręce za siebie i zaczął wpatrywać we mnie. Wzięłam przedmiot do ręki i zerknęłam szybko na chłopaka, by upewnić się, że tego ode mnie oczekuje. Ten kiwnął lekko głową, a ja zabrałam się za rysowanie. Nie szło mi dobrze. To po prostu nie był mój konik.
- Więc... Z czym oprócz, jak widzę rysowania, masz największy problem? - zerknęłam na Minseoka i zamrugałam kilka razy. Z początku nie dotarło do mnie co powiedział. Skupiłam się na rysowaniu. Trochę mnie to wciągnęło.
- Ja? - Pytanie wyszło z moich ust bezwiednie. W myślach sama się za to ukarałam kilkoma strzałami w czoło.
- Tak, tak. Oprócz nas nie ma tu nikogo, jak zauważyłaś.
- Racja. - Przygryzłam lekko dolną wargę i zamyśliłam się. Zdecydowanie nie szła mi dobrze matematyka, co udowodnił mi nie raz Baekhyun. Angielski też nie był moją mocną stroną, ale... - Historia.
- Okej, czyli na tym się skupimy. Jakoś to pójdzie. Mam nadzieję... - Ostatnie zdanie Minseok wypowiedział już jednak do siebie, dość cicho, jakby sam w to nie wierzył.
Gdy spod mojej dłoni po raz kolejny wyszedł jakiś bliżej nieokreślony kształt, który miał być w założeniu, psem rasy labrador, chłopak zaczął się śmiać. Automatycznie rzuciłam mu  zszokowane spojrzenie.
Chłopak otworzył szeroko oczy, nagle uświadamiając sobie, że nie powinien był się zaśmiać. Jednak po chwili znów wybuchł śmiechem, tym razem przysłaniając drobną dłonią usta. Uniosłam jedną brew do góry i założyłam ręce na piersi.
- Przepraszam, ale... - chłopak odetchnął głęboko, kładąc dłoń na piersi. Próbował się uspokoić. - Przypomniałaś mi o Krisie. Taki wysoki, zawsze łaził ze sztalugą. Natchniony artysta. Wiesz... Sęk w tym, że jego rysunki są mniej więcej na poziomie tej twojej świnki. - Wyjaśnił, gdy zobaczył moją minę, która świadczyła, że nie za bardzo wiem o co mu chodzi.
- To jest labrador. - Wtrąciłąm cicho, co wywołało kolejną salwę śmiechu. Rzuciłam w stronę Minseoka wymowne spojrzenie, ale ten nie mógł przestać się śmiać. Chwyciłam kartkę wraz z tym nieszczęsnym długopisem i wcisnęłam je do mojego plecaka. Wstałam i skierowałam się do wyjścia. Nie miałam co tu więcej robić. Jeśli tak to miało wyglądać, to nie miałam na to ochoty.
- Jutro, o 16 w bibliotece! - usłyszałam otwierając drzwi. Zerknęłam za siebie, by zobaczyć chłopaka ocierającego łzy z oczu skrawkiem koszuli od mundurka. Wyszłam, starając sie nie trzasnąć drzwiami.
Nie wyszło.

Minseok spojrzał na zamykające się drzwi i uśmiechnął się pod nosem; inaczej wyobrażał sobie tą dziewczynę. Kiedy profesor Choi wyciągnął go z zajęć, a na korytarzu zdradził powód tego nagłego wtargnięcia na matematykę, spodziewał się raczej kogoś… dziwniejszego. Nie powinien myśleć tak stereotypowo. Nie mógł jednak nic na to poradzić, że zanim zobaczył Kahee – chyba tak jej było na imię – miał ją przed oczami jako widmo z bladą cerą, tłustymi włosami i tikami nerwowymi.
  Okazało się, że dziewczyna (choć nie należała do szczególnie ładnych, musiał to przyznać na wstępie) jest całkiem… normalna. No, i że paskudnie rysuje. Nie powiedziała mu zbyt wiele o sobie, ale teraz uznał, że to lepiej. Nie wiedział jeszcze, czy chce ją lepiej poznawać.
Bądź co bądź, była przecież tą Cho Kahee. Nie jakąś zwyczajną trzecioklasistką – właśnie o niej przez kilka tygodni nie cichły plotki. Jedna z nich mówiła nawet o tym, że Baekhyun, zmuszony do tego przez dyrektorkę, przynosi dziewczynie zeszyty i pomaga jej z lekcjami. Skutki musiały być marne, skoro teraz prosili jego – numer dwa w szkolnym rankingu – o coś podobnego.
Jeżeli ta pogłoska o korepetycjach była prawdziwa, miał teraz dwa razy więcej motywacji, żeby wyciągnąć Kahee z jej beznadziejnych ocen. Mógł sobie wyobrazić reakcję Byuna na to, że ktoś zrobił coś lepiej od niego. Na samą myśl o tym czuł, jak świat staje się nieco bardziej kolorowy.
Minseok nie znosił Baekhyuna bardziej niż sióstr, które codziennie rano okupowały łazienkę na zmianę, tak, że on ledwie miał czas na umycie zębów. Niezależnie od tego, jak wcześnie wstał, któraś z nich już i tak stała przed lustrem, czesała włosy lub brała prysznic.
Postanowił wyjść. Bez sensu byłoby siedzieć w pustej klasie, jeśli i tak został wyciągnięty z matematyki, a była to jego ostatnia lekcja. Do dzwonka zostało dwadzieścia minut – mógł sobie odpuścić wracanie na równania różniczkowe.
W drzwiach minął się z profesorem Choi.
- Kahee już wyszła? - zapytał nauczyciel, nonszalancko oparłszy się o framugę. Zablokował tym chłopakowi drogę wyjścia. - Mam nadzieję, że się dogadaliście - chociaż na jego ustach tkwił szeroki, firmowy uśmiech, w głosie czaiła się groźba wuefu, po którym trzeba będzie się zdrapywać z podłogi.
- Tak, jutro zajmiemy się nadrabianiem materiału - Minseok wzruszył ramionami.
- Chyba nie muszę ci przypominać, żebyś był dla niej miły? - Choi przekrzywił nieco głowę.
- Dlaczego miałbym nie? - owszem, mógłby podać kilka powodów, ale nie wydawało mu się, żeby dyskusja z wuefistą miała wiele sensu. - Ale… czy ona nie ma przypadkiem już innej pomocy?
- Tak, Baekhyun się tym zajmuje - mężczyzna machnął ręką, jakby to nie było nic wartego uwagi.- Ale ja jestem jej wychowawcą i muszę interesować się takimi sprawami.
Jego głos pobrzmiewał takim szacunkiem dla poczucia obowiązku, że Minseok bezwiednie pokiwał głową. Myślał jednak o czymś innym – o tym, że to prawda i Byun jest korepetytorem tej dziewczyny.
To była dla niego szansa. Gdyby Kahee poprawiła swoje wyniki, być może i jego notowania by wzrosły i przestałby ciągle słyszeć, że jest pierwszym przegranym. Baekhyun zawsze był o ocenę, procent, punkt lepszy… chłopak chciałby zobaczyć, jak przegrywa.
Chciał też, oczywiście, widzieć siebie na podium, w glorii i chwale, wygłaszającego przemówienie na koniec roku. Gdyby miał taką możliwość, wyrzuciłby obie siostry z łazienki, żeby prezentować się idealnie. Nawet, jeśliby musiał wynosić je siłą i związać sznurem. Młodszą dodatkowo by zakneblował; ten pomysł od dawna chodził mu po głowie, ale nigdy nie miał odpowiedniego powodu, żeby zbawić świat od jej gadania. Życiowe zwycięstwo byłoby więcej niż odpowiednim motywem.
- …ale nie ma takiego problemu, którego nie rozwiąże solidny bieg przez płotki - mówił tymczasem profesor Choi, rozmarzywszy się od wpływem swoich słów. Odkaszlnął. - Dobrze, dobrze. Skoro już po wszystkim, możesz wracać na lekcję - powiedział tonem dobrotliwego dziadka, który wcale nie rzuca w uczniów piłką, gdy za wolno się ruszają na jego zajęciach.
Minseok pokiwał głową. Miał zamiar wyjść ze szkoły wcześniej i nic nie mogło go od tego powstrzymać. Nic oprócz nadgorliwości profesora Choi.
- Odprowadzę cię - usłyszał po chwili. - To i tak po drodze do pokoju nauczycielskiego. Przecież jestem pedagogiem, powinienem dbać o uczniów. A matematyka to ważny przedmiot - chciał chyba dodać, że „nie tak ważny, jak wuef”, ale najwyraźniej się powstrzymał.
Chłopak jęknął i ruszył za mężczyzną. A zapowiadał się taki dobry dzień…

Zamknęłam drzwi na zamek i odetchnęłam z ulgą. Dom. Tylko tutaj czułam się swobodnie. Na moją twarz wtargnął delikatny uśmiech. To miejsce sprawiało, że nawet tak beznadziejny dzień zminiał się w całkiem znośny, a przynajmniej byłam w stanie o nim zapomnieć.
Zdjęłam kurtkę i zawiesiłam ją na wieszaku. Ogarnęłam wzrokiem pomieszczenie. Chyba tu naprawdę posprzątam. Ale to dopiero po tym jak coś zjem. Żołądek już od ponad godziny domagał się czegoś do jedzenia, a ja nie miałam serca dłużej go trzymać w takim stanie.
Piętnaście minut później siedziałam na jednym z krzeseł przeżuwając powoli makaron, jakiegoś instant ramen, które kupiłam po drodze. Od roku to stanowiło każdy mój obiad. I kolację. Śniadania pomijałam. Nie wyobrażam sobie jak można coś w ogóle zjeść o 7 rano. Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze. Jedyne co mój organizm jest w stanie wtedy zaakceptować to kubek letniej herbaty.
Nagle w całym domu dało słyszeć się głośne pukanie. Uniosłam głowę znad miski. Nie spodziewałam się dziś nikogo. To nie mógł być Baekhyun, w końcu dziś byłam w szkole. Nie miał powodu by tu przyjść. To także nie Minseok. Nie znał mojego adresu. Poza tym byłam z nim umówiona na jutro.
Podeszłam niepewnie do drzwi i lekko je uchyliłam.
- Co tu robisz?
Baekhyun stał przede mną uśmiechając się kokieteryjnie. Dwa pierwsze guziki jego koszuli były rozpięte. Chyba miało to na celu ukazać kawałek jego ciała. Jednak, nie przynosiło to jakiegoś większego wrażenia. Byun raczej nie miał czego pokazywać.
- No jak to skarbie. Przecież przychodzę codziennie. Nie widzieć ciebie jeden dzień, to jakby... - zamyślił się, próbując wymyślić jak najlepsze porównanie. - W każdym razie, łapiesz, nie?
Nie załapałam. O co mu chodziło? Skarbie? Zamrugałam oczami, próbując zrozumieć o co mu dokładnie chodzi. Zachowywał się conajmniej dziwnie, jeszcze dziwniej niż wczoraj. W sumie wtedy to jego zachowanie nie odbiegało zbytnio od normy. Zaczęłam skanować go wzrokiem, próbując dostrzec znajomą torbę. Nic takiego nie zauważyłam.
- Aj, wiedziałem, że ci się podobam. Nie skrywaj się z tym. Możesz patrzeć do woli. - Chłopak uśmiechnął się szeroko i rozłożył ręce w zapraszającym geście.
- Gdzie torba? - zapytałam, zupełnie ignorując to przed momentem powiedział. Baek automatycznie opuścił ręce, by po chwili założyć je na biodrach.
- To najmniejsze zmartwienie w tym momencie. Bardziej martwi mnie stan tych ścian. - chłopak popukał pięścią w jedną z nim, nasłuchując. - Są raczej dźwiękoodporne czy nie?
Nie zdążyłam odpowiedzieć. Baekhyun wszedł do mieszkania i zamknął za sobą powoli drzwi. Potem przekręcił zamek. Odwrócił się w moją stronę i obdarzył jednym ze spojrzeń, które udało mi się tylko zaobserwować na filmach. Serce podskoczyło mi do gardła i w jednej chwili zaczęłam żałować, że w ogóle otworzyłam drzwi.
- Chodź do mnie. - Chłopak skinął na mnie palcem. Stałam jak słup. Ani mi się śniło do niego podchodzić. Baek zawsze był nieobliczalny. Cholera wie, co mu się w tym momencie ubzdurało. W jednym momencie mogłam wylądować po raz kolejny na jednej z szafek.
I wylądowałam. Po tym jak nie odpowiedziałam na żądanie Byuna, ten podszedł do mnie i popchnął na najbliższą szafę. Obie dłonie Baeka znajdowały się po obu stronach mojej twarzy. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam w twarz chłopaka. Znajdowała się niebezpiecznie blisko. A gdy ten pochwylił się jeszcze bardziej w moją stronę, serce zaczęło mi bić wyjątkowo szybko.
- Skarbie... Nie martw się. Dziś czeka cię coś niesamowitego. Gwarantuję, że będzie ci wręcz zajebiście. - szept chłopaka dotarł do mojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz. On jest nienormalny. Co on ma zamiar zro...
Usta Baekhyuna wylądowały na moich. Nie wiem czy to w ogóle możliwe, ale moje oczy zrobiły się jeszcze większe. Ten z kolei swoje miał zamknięte.
Nie odpowiadałam. Nie dam mu tej satysfakcji. Dostrzegając moją obojętność, chłopak spróbował pogłębić pocałunek. Ugryzł najpierw delikatnie, potem jednak mocniej moją dolną wargę. Jęk bólu wydarł się moich ust, co pozwoliło językowi Byuna wtargnąć do środka. W tym momencie nie wytrzymałam. Spróbowałam go odepchnąć, jednak chłopak był wyjątkowo silny. Nie tego można by się spodziewać po człowieku takiej postury, jak on.
Baekhyun złapał za jedną z moich rąk i wsunął ją sobie pod koszulę. Idealnie. Z całej siły wbiłam paznokcie w skórę jego pleców. Chłopak odskoczył ode mnie sycząc.
- Oszalałaś?! Czy ty jesteś jakaś nienormalna?!
- A czy ty jesteś? Kto dał ci prawo, by tu przyjść i mnie całować? Wyraziłam na to zgodę? - spojrzałam na niego. Wściekłość zaczęła we mnie narastać. - Nie masz szacunku do nikogo. Liczy się dla ciebie tylko to, co chcesz ty! Wynoś się stąd, i więcej nie pokazuj na oczy! Rozumiesz?! - Pierwszy raz w obecności kogoś innego zaczęłam krzyczeć. Łzy zaczęły napływać mi do oczu.
- To powinien być dla ciebie zaszczyt, że ktoś taki jak ja w ogóle zwrócił na ciebie uwagę. - Baekhyun prychnął. - Poza tym... Czyżbyś zapomniała, że i tak jesteś na mnie skazana? - Kpiący uśmiech.
- Już nie. Jesteś zwolniony z tego obowiązku, o wielki Baekhyunie. - Odpowiedziałam podobnym uśmiechem. - Twoje miejsce zostało zajęte przez kogoś innego.
- Co ty powiedziałaś?
- To co usłyszałeś. Zostałeś zastąpiony. Przez Kim Minseoka. A teraz... Tam są drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz