wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 7.

 

Nosorożec na ekranie telewizora zastygł w wyjątkowo majestatycznej pozie; Kris podziękował temu, kto wynalazł możliwość zatrzymywania programu w dowolnym momencie, kimkolwiek ten człowiek był. Sięgnął po leżący niedaleko szkicownik (zawsze starał się go mieć pod ręką, a jeżeli nie mógł gdzieś zabrać notatnika, musiał trzymać w kieszeni przynajmniej automatyczny ołówek) i niedbale zakreślił podstawowe kontury. Kreska, kółko, odważnie wyprostowane nogi, dumny profil zwierzęcia.
Spojrzał ukontentowany na swoją pracę, po czym pozwolił reportażowi o Afryce lecieć dalej. Na jego osiedlu dozorca po ostatniej burzy poprzestawiał coś w kablach (Kris nie wiedział, czy chodzi o to, ale to zdecydowanie była wina grubawego faceta w śmiesznym kombinezonie), i teraz we wszystkich blokach telewizja odbierała tylko zagraniczne stacje. Angielski mu nie przeszkadzał, ale kiedy trafił na serial w języku japońskim… nawet ładna główna aktorka nie pomogła.
Mogłaby być jego modelką, gdyby była ciut niższa; potrzebował kogoś do pozowania niemal od zaraz, ale jak na złość, nikt nie chciał się zgłosić. Luhan powiedział, że jest przeziębiony i nie ma zamiaru marznąć zawinięty w koc tylko po to, żeby później nie przypominać człowieka na płótnie. On był jednak ignorantem i wcale nie był tak bardzo chory, Kris widział go ostatnio, kiedy prawie wpadł pod samochód na ulicy. Nie wyglądał jak umierający, więc mógłby przyjść i posiedzieć przez kilka godzin na krześle. Czy to było aż tak wielkie wyrzeczenie? Zrobiłby mu nawet kawę.
Minseok za to powiedział, że nie ma czasu, a jego siostra (nie ta, która kiedyś przyłożyła mu torebką) tylko roześmiała się. Odwrócił się więc na pięcie i odszedł; nie potrzebował jej aż tak bardzo. Mógł znaleźć inną modelkę, a gdyby chciał portretować chomika, kupiłby sobie jednego. Albo wyszukał idealnego w programie dokumentalnym na tej stacji, gdzie pokazywali słonie i inne zwierzęta przez dziewięćdziesiąt procent czasu antenowego.
Musiał do końca roku akademickiego mieć swoje genialne dzieło. Ten marnował tylko dlatego, że szkic, który oddał na ostatniej rekrutacji, trafił na ignoranckich oceniających. Nie potrafili docenić piękna jego prac. Nie powiedzieli nawet, że jest brany pod uwagę – kobieta w rogowych okularach napomknęła tylko o tym, że brak mu finezji i artyzmu.
Uważał, że trzeba być ślepym lub Luhanem, żeby mówić takie rzeczy. Przyjacielowi mógł jeszcze wybaczyć, bo on nie znał się akurat na niczym, więc głupio byłoby mu kopać leżącego. Ale ktoś, kto wykładał na Akademii Sztuk Pięknych? Spodziewał się lepszego gustu i obycia. Wszystko wskazywało jednak na to, że to tych ludzi musiał trafić bezpośrednio, jak najprościej się tylko da. Niemal banalnie.
Więc teraz zdecydował, że namaluje akt. Potrzebował tylko idealnej modelki. Nie musiała nawet rozbierać się do końca, przecież nie mógł być aż tak oczywisty. Dałby jej koc – miękki i milutki – żeby jakoś go rozdysponowała. Głównym wymogiem była więc twarz, bo resztę mógł przecież trochę naciągnąć lub poprawić. Albo w ostateczności zakryć materiałem.
Gdy usłyszał łomotanie do drzwi, przerwał swoje rozmyślania i poszedł otworzyć. Miał cichą nadzieję, że to jakaś zbłąkana duszyczka chcąca pozować mu przez godzinę lub dziesięć. W filmach takie rzeczy się zdarzały, więc czemu jego życie miało być inne?
W końcu wyglądał jak aktor. To była już połowa sukcesu.
Przez wizjer nie zobaczył żadnej oszałamiającej piękności – to był tylko Baekhyun. Kris szukał natomiast dużych oczu. Poza tym, chłopak zbyt wiele mówił, co utrudniało skupienie się na sztuce.
- Ta suka… - zaczął od progu, nawet nie wysiliwszy się na powitania. Wszedł do środka, jakby przekraczał próg własnego pokoju.
Kris pozwolił mu kontynuować. Miał nadzieję, że im szybciej Byun skończy mówić, tym szybciej on sam będzie mógł wrócić do przerwanej pracy. Zostawił na sztaludze rozgrzebane płótno inspirowane reklamami telewizyjnymi.
Nie chciał jednak narażać się komuś, kto załatwiał mu kandydatki na modelki. Baekhyun nie trafił jeszcze ani razu – zwłaszcza, kiedy podrzucił mu zdjęcie jakiegoś ohydnie wysokiego, wyszczerzonego jak hiena chłopaka – ale starał się i doceniał kunszt Krisa. Mógł też w przyszłości być bogaty (po rodzicach, to dziedziczyło się jak geny), a takich ludzi z kolei, będąc artystą, warto było znać.
Z tych powodów mógł zdecydować się na poświęcenia rzędu udawania, że jest jego ochroniarzem. To nie było zresztą nic poważnego. Po prostu chodził za nim i słuchał, jak narzeka lub tonie w samouwielbieniu, choć to wcale nie było inspirujące.
- Wyrzuciła mnie - krzyknął Baekhyun bez wcześniejszych wyjaśnień, więc Kris nie miał pojęcia, o kogo chodzi. Postanowił kiwać głową na wszelki wypadek. - A ja proponowałem jej coś, czego żadna by nie odmówiła! Znasz kogoś, kto nie chciałby mieć mnie?! Nie ma takich osób! Ta szmata zgrywa twardą.
Starszy domyślił się, że chodzi o tą całą dziewczynę, o której chłopak zawsze mówił używając jakiegoś epitetu. Jej prawdziwe imię było dla niego jedną z wielkich zagadek wszechświata.
Ale nie tak frustrującą jak to, co stanie się po zjedzeniu złej końcówki banana.
- Pocałowałeś ją? - zapytał Kris, udając zainteresowanie.
- Kurwa! Pół szkoły dałoby zabić rodziców za coś takiego! - w odpowiedzi usłyszał warknięcie. - Chociaż ona teoretycznie już nie może. Ale to nic nie zmienia! Powinna skakać z radości!
- Wiesz, do tej pory nawet nie zawsze się do niej odzywałeś, może zwyczajnie cię nie lubi…
- Nie lubi?! Jestem dla niej jak Bóg. Gdyby nie ja, wyrzuciliby ją ze szkoły.
- Dziewczyny chyba działają inaczej…
- Bo ty akurat wiesz, jak postępować z kobietami - prychnął Baekhyun. - Ostatnią dziewczynę miałeś pewnie w przedszkolu - dodał. - A. I jeszcze co? Bo przecież, kurwa, nie może być za dobrze. Ktoś inny będzie jej pomagał z lekcjami.
- To chyba dobrze - Kris zaryzykował kolejny komentarz. - Przecież tego nie znosisz.
- Nic nie rozumiesz! Teraz to kwestia pieprzonego honoru… a nie, przecież ty malowałeś ludziom karykatury na dniach otwartych w liceum… gdzie ja do ciebie z takimi…
- To były portrety - poprawił automatycznie starszy. - W sensie, może ja zrobię kawę? - miał nadzieję, że chłopak odmówi i po prostu sobie wyjdzie. Nie miał dla niego czasu; program przyrodniczym natchnął go i nie mógł ignorować zewu powołania.
- Tak - Baekhyun opadł na fotel. Sprężyny zatrzeszczały złowrogo. Dopiero teraz Kris zauważył, że jego koszula jest rozpięta, a nawet z odległości kilku metrów może poczuć perfumy chłopaka. Domyślił się, czemu dziewczyna, której nosił zeszyty, mogła go odrzucić.
Chociaż w każdej innej sytuacji, gdyby do normalnej osoby zalecał się właśnie Byun, powiedzenie „nie” byłoby reakcją bardziej niż oczywistą i naturalną.

Minseok wrócił do domu; nie chciał zanadto afiszować się ze swoją obecnością. Nie miał czasu ani na znoszenie gadaniny jednej siostry, ani tym bardziej na oglądanie drugiej.  Chciał po prostu w spokoju dostać się do swojego pokoju i odrobić pracę domową. A później powtórzyć materiał i ewentualnie, jeśli będzie miał czas, przejrzeć notatki z lekcji. Ale to nie było konieczne.
Kiedy zobaczył okrągłą twarz siostry zaraz po otworzeniu drzwi frontowych, nawet nie krył westchnienia. Spojrzał na nią jak na dowolnego pierwszaka, który zaczynał mówić o tym, że będzie najlepszy w całej szkole (jakby nie wiedzieli, że obok przechodzi jedyny pretendent do tego tytułu). Sohee zmarszczyła brwi i wydęła policzki.
- A może nic nie chcę? - zapytała, dźgając brata palcem w pierś. - Czemu ty od razu zakładasz, że muszę coś od ciebie chcieć? Nie mogłam przyjść się przywitać? - prychnęła.
- Nic jeszcze nie powiedziałem - mruknął Minseok. - Dasz mi przejść czy nam cię przenosić?
- Pff, bo dałbyś radę - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- A co, aż tyle przytyłaś? - uniósł do góry jedną brew.
Jego siostra była ubrana w krótkie szorty i koszulkę z nadrukiem w panterkę. Stawała na palcach, chociaż nikt nie wiedział, skąd jej się to wzięło. Mierzyła prawie tyle samo, co on, i choć nie mogła z takim wzrostem zostać naprawdę światową modelką, wciąż nie należała do najniższych.
Do najgrubszych także nie; twarz, choć okrągła i nieco pyzata, zupełnie nie oddawała reszty jej sylwetki. Minseok wątpił, żeby mogła mieć jakiegokolwiek chłopaka w najbliższym czasie lub w ogóle… a może to tylko jemu wydawało się, że wciąż wygląda jak wtedy, gdy miała dwanaście lat.
- To mnie nie rusza, bo nie ja miałam nadwagę do końca gimnazjum - odpowiedziała spokojnie.
- Po prostu mnie przepuść - warknął chłopak.
Sohee wiedziała, że wygrała dyskusję, i on również zdawał sobie z tego sprawę. Pozwoliła mu przejść – udawała przy tym, że ledwie mieszczą się oboje w korytarzu – po czym podążyła za nim, grzebiąc pod gruzami jego samopoczucie. Zamiast do pokoju skierował się do kuchni. I tak miał mieć całe popołudnie z głowy.
- Jak było w szkole? - zapytała siostra, siadając przed nim na blacie, gdy chciał sięgnąć po kubek. Podała mu go i założyła nogę na nogę. Od razu rzuciła w niego pudełkiem z herbatą.
- Jak zwykle - wzruszył ramionami. Podłączył elektryczny czajnik. - Oprócz tego, że zostałem korepetytorem - dodał z przekąsem. Nie było sensu ukrywać tego przed Sohee, skoro miała i tak wszystkiego się dowiedzieć, kiedy uczniowie w szkole zaczną o tym rozmawiać.
- O! Czy to dziewczyna?! Jest ładna? Ładniejsza ode mnie i od siostry? - oczy młodszej błysnęły. - Albo chłopak, to pewnie chłopak! - pisnęła. - Przystojny? Sportowiec? Pewnie tak, bo przecież skoro ma problemy z nauką… załatwisz mi numer telefonu? Adres? Minnie, przecież wiesz, że jestem twoją kochaną siostrzyczką…
- To dziewczyna - wtrącił chłopak w chwili, gdy Sohee łapała oddech.
- Minseok, nie myśl, że uwierzę, że masz dziewczynę - do kuchni zajrzała Yujin.
Chyba gdzieś wychodziła, bo założyła sukienkę; rzadko nosiła coś innego niż spodnie. Spięła również wysoko włosy i przewiązała na głowie chustkę. Raczej nie wyglądała tak na co dzień. Zazwyczaj miała akurat tyle cierpliwości do wymyślania sobie stylizacji, że zakładała byle co.
Nawet on musiał przyznać, że chociażby miała na sobie zbyt luźne spodnie od dresu, wciąż mogłaby z marszu pozować do okładki VOGUE. Czemu dobre geny w ich rodzinie rozłożyły się na najmłodsze i najstarsze dziecko, a środkowe zostawiły nietknięte?
- Korepetycje. Będę jakąś uczył, a nie z nią chodził - przewrócił oczami. - Gdybyś nie kojarzyła wszystkiego z jednym, a Sohee dała mi dość do słowa…
- Ja? Przecież ja ci nigdy nawet nie przerwałam! - wtrąciła się najmłodsza.
- Nieważne. To Cho Kahee, okej? - powiedział Minseok. - Więc darujcie sobie komentarze. Nie chciałem tego robić, Choi mi kazał.
Obie dziewczyny zamilkły; Yujin nieprzytomnie wepchnęła sobie do ust łyżkę musli i popiła je mlekiem jakby w transie. Sohee natomiast patrzyła na niego jak na kogoś, kto właśnie oznajmił jej, że makijaż stał się nielegalny, ale tylko dla niej.
- Ona serio jest taką psychopatką? - zapytała, szczerze zainteresowana.
- Wygląda normalnie - odparł jej brat.
Teraz, gdy już ją spotkał, nie wydawała mu się aż tak nawiedzona, jak o niej myślał. Rozumiał jednak, że siostry znają ją tylko z opowieści innych. Tak, jak on kiedyś.
- Uważaj, kochanie - Yujin pogroziła mu łyżeczką. - Ona może być niebezpieczna.
- Wybierzesz mi trumnę, słoneczko- wypowiedział ostatni wyraz lekko zirytowanym tonem. - Chyba mnie nie zasztyletuje, co? To tylko korki. Jakaś matematyka, może angielski.
- To ty umiesz angielski? - Sohee zaszczebiotała wesoło, acz z pewnym niedowierzaniem.
- Przynajmniej chodzę na zajęcia - odgryzł się chłopak. - I nie udaję, że boli mnie głowa.
- Ta nowa pielęgniarka to fajny facet- młodsza pokiwała głową, zastanawiając się. - Trochę przegiął, kiedy chciał mi dawać witaminki, ale ogólnie całkiem fajny. Gdyby przestał nosić ubrania z zeszłej dekady… zainteresowałabym się nim!
Prawda była taka – Minseok i Yujin doskonale o tym wiedzieli – że dziewczyna nigdy w życiu nie zdobyłaby się na coś takiego. Starsza dwójka spojrzała po sobie ze zrozumieniem. W niewielu kwestiach byli tak zgodni jak w te, która dotyczyła ich siostry.
Oboje uważali jednogłośnie, że Sohee musiałaby być naprawdę pijana, żeby wprowadzić w plan wszystkie plany na podryw i bycie królową randek, które bezustannie snuła. Albo bardzo mocno uderzyć w głowę – tak, że zapomniałaby, jak w gruncie rzeczy jest niezręczna, jeżeli chodzi o ludzi.
Miała specyficzną osobowość i takież samo poczucie humoru. Akurat jej geny poskąpiły, jak sądził Minseok, charakterystycznej dla niego inteligencji i kulturalno-towarzyskiego obycia.
Yujin z kolei brakowało wstydu i poczucia zażenowania, na przykład gdy mówiła coś, czego nikt inny nie powiedziałby od tak – jakby czytał cytaty antycznych mnichów.
- Dobra, idę rozprostować miednicę - westchnęła. Pytające spojrzenia rodzeństwa zbyła szerokim, słodkim uśmiechem. Już nikt by jej nie powiedział, jak w podstawówce, że wygląda jak chomik. - Jak chcecie, mogę was zabrać. Biodra nie kłamią - dodała. - Minnie, jestem pewna, że dobrze byś tańczył, gdybyś nie spędzał tyle czasu nad książkami.
- Cudownie. Po prostu już idź. I oby ci rura pękła - syknął chłopak.
Siostra posłała młodszemu rodzeństwu buziaka, przed którym Minseok zasłonił się dłonią, jakby miał go naprawdę dosięgnąć. Sohee skrzywiła się tylko i pomachała jej na pożegnanie.
Zostali sami, jeżeli nie liczyć obudowy telefonu dziewczyny, z której obserwował ich popularny ostatnio idol. Chyba tylko on cieszył się z tego pięknego, słonecznego dnia – ale żadne nie miało pewności, skoro tak samo szczerzył się również wtedy, gdy za oknami szalały wichury lub padał deszcz. Pewnie kłamał.
- Słyszałam, że Cho Kahee jest chora psychicznie - Sohee zaczęła, nawet nie starając się ukrywać ciekawości w głosie.
- Spotkałem ją pierwszy raz w życiu - westchnął Minseok .- Ale to raczej wykluczone.
Pomyślał o tym, że być może nie powinien się zgadzać; to mogła być zła decyzja, a profesor Choi znalazłby kogoś innego. Przeżyłby nawet próby morderstwa na najbliższych lekcjach wuefu, albo załatwiłby sobie lewe zwolnienie do końca roku. To była ostatnia klasa, co mogli mu zrobić…
To była jednak kwestia honoru. Nie mógł być gorszy niż Baekhyun, jego tlenione włosy i denerwujący sposób wydychania powietrza.
Miał też wrażenie, że ktoś inny mógłby podejść do Kahee tak, jak on o niej myślał, dopóki nie spojrzał w jej przerażająco smutne oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz